śmiałością z jaką wszedł, dokoła się pokłonił i stanął.
— Gościem wy u mnie rzadkim a wielce pożądanym, Strusiu miły — odezwał się biskup — bądźcież pozdrowieni!
Struś głowę skłonił nieco.
— Dzięki Bogu, mnie tu nie było potrzeba — rzekł — a gdzieindziej mus iść i konieczność. Doktorowi wszyscy radzi, a no bodaj go nie wołać.
Struś ten był naówczas najzawołańszym z lekarzy w Krakowie; choć tu na nich nie zbywało, bo i Polaków co się we Włoszech uczyli, i Włochów i różnych cudzoziemców siła było można naliczyć.
Struś bodaj innych nauką i bystrem okiem w rozpoznawaniu chorób ludzkich i temperamentów przechodził. Szanowano go powszechnie z nauki wielkiej, ale i z charakteru niemniej pięknego. Jako to lekarzom wielu się trafia, codziennie z widokiem śmierci oswojonym i sprawy ludzkie nawykłym widzieć jak marnemi są, Struś swobodę umysłu i mowy w pośród najdostojniejszych osób zachowywał, a nie korzył się przed nikim. Tak mu było prawdę łatwo powiedzieć królowi, jako parobkowi, a zawsze była zdrowa i jędrna. Nie lękał się też nikogo, gdy jego wszyscy pożądali.
Ostatnie wyrazy rozmowy toczącej się o kró-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom I.djvu/053
Ta strona została uwierzytelniona.