Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom III 031.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

u nas nie tak smutnie płynie jak się z daleka zdawać może...
— Wszystkiemu temu wierzę — odezwała się Rokiczana — ale cóż mi potem? ja tego widzieć nie będę.
— Dla czego? — przerwał Kochan — ja nie tracę nadziei, że was na dworze naszym widzieć będziemy.
Spojrzeli na siebie. Rokiczana spoważniała znowu.
— Na toby potrzeba — rzekła — żeby król był wolnym, ja małżonką jego została — inaczej nie zobaczycie mnie tam!
Kochan zamilkł, i odwrócił rozmowę znowu.
— Na świecie dzieją się rzeczy wielkie i niespodziewane przez miłość — dodał — ale na to potrzeba, aby ona była wzajemną.
Wdowa znaczącem odpowiedziała wejrzeniem.
— Myślicie być znowu kiedy w Pradze z panem waszym? — zapytała.
— Bywaliśmy tu często, i da Bóg, nie, jeden raz jeszcze zjedziemy, piękne oczy wasze nas tu przyprowadzą pewnie.
Zatem kielich ze szkła weneckiego, który w ręku trzymał, wypiwszy za zdrowie wdowy, rękawiczki założone za pas wziął Kochan i zabierał się do odwrotu.
— Dajcie mi jeszcze — rzekł na ostatek —