Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom III 048.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie! zawołał Jędrzyk, jam dla niej za mały — ja o tem nie myślę — ale jej losu psować nie dam.
Dajcie pokój temu jeżdżeniu powtórzył.
— Wiecie przecież, iż jestem sługą króla — odparł Rawa — nie mogę rozkazowi się sprzeciwiać.
— Mów królowi!
Rawa ręką rzucił obojętnie.
— Darujcie — rzekł — wstając raz jeszcze. Chcieliście rozmowy, dałem się wciągnąć, wysłuchałem, coście mieli do powiedzenia, a teraz czasu nie mam...
Więc — czołem.
Jędrzyk mruczał, dąsał się, zły był, że nic nie sprawił, lecz wstrzymywać go już i nie mógł. Powtórzył pogróżkę, za wychodzącym spojrzał i ręce załamał...
Kochan ramionami ruszywszy, do Rokiczany szedł wprost, lecz nie zastał jej w domu, ani starej ochmistrzyni, którą już był sobie, równie jak sługi, podarkami kupił.
Dano mu więc w pierwszej izbie na ławie siąść i czekać na jej przybycie, zapewniając, że z wesela na Nowem mieście wkrótce będzie z powrotem. Na przekorę mu się to stało, bo powinien był jeszcze gdzieś dla króla szukać bezpiecznego ukrycia, a potem naprzeciw niego wyjechać aby go tam zaprowadzić.