Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom III 052.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

iż króla przyjmą, nikomu nie wyjawiając tajemnicy...
Ułożywszy to Rawa, na konia siadł i sam jeden wyjechał na spotkanie króla.
Lecz przeznaczeniem jego było, by go rozmaite przeszkody niecierpliwiły i — czas mu zabierały.
W ulicy, zaledwie kroków kilkanaście od domu Wujka odjechawszy, spotkał stojącego na koniu, tego samego zalotnika, cesarskiego komornika, barona Hasch’a, który go wczoraj u Krystyny widział.
Poznawszy go, starał się uniknąć i wyminąć, lecz Hasch, który na niego czekał, dogonił i obok stanąwszy — dość niegrzecznie począł rozmowę.
Rawa nie nawykł był od nikogo znosić nawet lekceważenia...
— Nie ujdziecie mi! wołał, doganiając go Hasch. Wiem, kto wy jesteście, i coście u pięknej Krystyny porabiali. Czy posłem przybyliście, czy dla siebie — trzeba się ze mną wprzód rozprawić, nim do mojej wdowy się dostaniecie.
— Jakto, do waszej? zapytał Rawa, stojąc i gniewny już.
— Do mojej, bo ja się zalecam do niej, a nie zwykłem cierpieć drugich obok siebie!
Kochan się rozśmiał pogardliwie.
— Jeżeli wiecie, kto jestem, rzekł, musicie wiedzieć, że ja tu nie dla siebie przybyłem.