Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom III 079.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— zamiast zyskiwać serca, jątrzyła wszystkich skargami, obejściem się szorstkiem, wymaganiami coraz większemi. Ludzie od niej uciekali...
Króla odrywały sprawy ważniejsze, w których szukał pociechy, jakiej w domowem nie miał pożyciu... po spisaniu praw, ustanowieniu trybunału na Wawelu, po uporządkowaniu żup solnych, budowanie miast i zamków pochłonęło go całkowicie.
Dotychczas wszystkie one niemal były drewniane, wałami ziemnemi i ostrokołami a rowami otoczone, słabe tak, że lada napaści oprzeć się nie mogły.
Z końca w koniec tych ogromnych przestrzeni, któremi władał Kaźmirz, potrzeba było dla obrony, dla bezpieczeństwa, wznosić mury, które jedne nowym środkom oblężniczym, podrzucaniu ognia, łatwemu obaleniu ścian taranami, mogły się dłużej opierać.
Stanęła już w murach, droga Łoktkowi Wiślica, obmurowywano Płock, trzeba było stroić zamki na zdobytej Rusi, — i wszędzie, gdzie tylko nieprzyjaciel mógł się dostać, a gdzież na tych szerokich płaszczyznach, które jedne tylko słabsze rzeki broniły, w zimie mrozem ścinane, wróg nie mógł bez przeszkody się zapędzić?...
Kaźmirz miał na sercu dźwignienie miast i zamków, wstydził się starych lepianek, owych gródków z chróstu i gliny, — owych szop z bier-