Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom III 095.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

sobie. Sama podała mu misę, nalewkę i ręcznik do umycia, i gdy Kaźmirz pierścienie zrzucił do umywania, trzymała je, póki nie otarł rąk. W czasie posługi tej, uśmiech z jej ust nie schodził, wejrzenie czarnych oczów ścigało króla i upajało.
Zasiadł do stołu sam, a Esthera zastąpiła podczaszego, nalewając mu pierwszy kubek wina.
— Niechże go wychylę za wasze zdrowie, rzekł wesoło Kaźmirz, zwracając się ku niej, i stojącemu tuż Aaronowi.
Kaźmirz lubił stół dobry, a że podróż i ruch głód obudziły, wziął się do zastawionych potraw ochoczo, chwaląc je i dziękując pięknej gospodyni, która rumieniąc się, ciągle na posłudze trwała.
Parę razy król ją zagadnął o coś, odpowiadała śmiało, nie trwożąc się, i tak dobrym językiem polskim, iż Kaźmirz musiał jej to pochwalić.
Aaron, dumny swą córką, głaszcząc ją pod brodę, począł chwalić w żywe oczy, choć zawstydzona, mowę mu przerwać chciała.
— Perła to moja, mówił, i perła całego rodu naszego. Mała rzecz, że Pan Bóg ją pięknością obdarzył, bo jej dał to, czego wielu niewiastom poskąpił — rozum i miłość nauki, zdolności do wszystkiego!! czego ona nie umie! czegoby się ona nie uczyła! Nie jeden ten język, zna ich ona kilka, i mówi niemi doskonale. Kobiece roboty! w tych jej nie przejdzie żadna...
— To mnie dziwi, przerwał król, że, gdy