Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom III 125.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Aaron. Równie jak on majętny, mniej chciał się wydawać z pochodzeniem swojem, nosił się bogato a strojem niewiele różnił od chrześcian.
Przestawał też więcej z chrześcianami, nie unikał ich, — a umiał się z ludźmi wszelkiego stanu tak obchodzić, iż i powagę swą utrzymywał, i niczyjej nie uczynił ujmy.
Już podżyły Lewko wyglądał młodo i zdrowo. Rysy twarzy wybitnie wschodniego typu, czarne biegające oczy, usta uśmiechnięte — czoło wysokie, czyniły go pięknym jeszcze. Przebiegłość widać było w wejrzeniu, której ówczesne położenie izraelitów wszystkich ich uczyło.
Król go mile widział i mawiał z nim poufale o sprawach soli i monety. I tym razem przeciągnęły się pytania, odpowiedzi i objaśnienia. Lewko miał odejść, jak zwykle wielce uspokojony królewskiemi słowy, gdy Kaźmirz zwrócił się do już cofającego się ku drzwiom.
— Słuchaj, Lewko — rzekł — odpoczywając w Opocznie, stałem w domu krewnego waszego Aarona. Widziałem tam naówczas córkę jego, Estherę. Mówiono mi niedawno, że staremu się zmarło i pozostała sierotą. Wydajecie ją za mąż zapewne?
Lewko zdziwiony pytaniem, zakłopotany przybrał wyraz twarzy, głową poruszył, pomilczał jakby namyślając się, i nierychło począł, zbliżając się znowu do króla.