Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom III 159.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Zamiast poprawy, widzicie, co przyszło... Wziął bezwstydnie miłośnicę z plugawego plemienia, którego dotknięcie kala... W cóż się obróci cześć korony tej naszej?...
Klątwą mu zagrozić — dodał żywo — klątwą. Tak, surowości potrzeba... pobłażaniem przywiedliśmy go do tego.
Suchywilk powstał.
— Niech mi wolno będzie się odezwać — rzekł — znam króla nie od dziś dnia, charakter jego, cnoty i wady. Jak w tej nieszczęsnej historyi ś. p. Baryczki, tak teraz klątwami i groźbami na królu nic nie wymożemy... nic. Pobudzim go do oporu.
— Więc cóż? wybuchnął Bodzanta — ręce założywszy oślepnąć, milczeć, cierpieć?
Śmiechem szyderskim dokończył, oglądając się dokoła.
Bogorja, słuchający cierpliwie począł zwolna.
— Inny środek widzi mi się tu właściwym. Król boleje od dawna, że potomka męzkiego nie zostawi po sobie. Nie stary jest, żony nie ma. Żonę mu dać potrzeba młodą, piękną, do którejby się mógł przywiązać — porzuci owe kochanie...
Spytek, Kasztelan krakowski, Ligęza i Przedysław z Gołuchowa, odezwali się wszyscy, jako do stronnictwa węgierskiego nie należący, z pochwałą i w myśl Arcybiskupa.
— Nie inaczej uczynić trzeba, tylko wedle