Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom III 183.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

i napiwszy, usta ledwie otarłszy, na koń siadał i precz jechał z gęstą miną.
On, brat Jan i Przemko gospodarzyli u stołów po całych dniach gościnnie bardzo.
Osobliwszy był dom wdowca, bo w nim oprócz służby męzkiej i czeladzi, młodych dziewcząt postrojonych w wianuszki, wesołych, chichoczących mnóstwo do stołu i po izbach posługiwało. Goście sobie z tej służby stroili żarty swawolne, ale u Borkowicza wszystko było wolno tym, co z nim trzymali.
Wieczorami ta czeladź niewieścia musiała śpiewać pieśni, a czasem i w tany pójść, gdy goście podchmielili.
Dnia tego, w którym Maćka we dworze Koźmińskim znajdujemy, po dłuższym nieco pobycie ziemian się jakoś przebrało... Jeden tylko, z Krakowa świeżo przybyły, za stołem siedział, jadł, bo był drogą wygłodzony, popijał, a razem plótł coś ciągle, bo mu się, acz pełna chleba i mięsa, gęba nie zamykała.
Maciek siedział na ławie rozwalony, w sukni rozpuszczonej i rozpiętej, ręką niespokojną brodę krótką targając, i twarz jego dumą i siłą napiętnowana, wyrażała wielkie z siebie zadowolenie.
Krakowski gość, imieniem a raczej przezwiskiem Groszek, był ubogim panoszą ze szczytu Półkoziców, czepiał się on różnych klamek, jadł chleb nie z jednego pieca, a teraz Maćkowi słu-