Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom III 213.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ślał, gdyż i izby miał dla siebie przeznaczone osobne, i te, które dla Esthery zostawały, godne były przyjmować gościa takiego...
Poszły zatem naprzód wozy ładowne, skrzynie, służba jej, potem ona sama na ręku wioząc chorego Pełkę, przeniosła się na nową siedzibę.
W mieście się nic nie utai, w parę dni wiedzieli ludzie o Estherze w Łobzowie i różnie sobie tłumaczyli te przenosiny.
Zaledwie rozłożyć się tam czas miała, gdy król jednego wieczora z łowów około Tęczyna powracając, u bramy zatrąbić kazał...
Przyjęła go w progu Esthera, do nóg mu się kłaniając, a dziękując za taki dwór, którego się nie spodziewała.
— Anim ja godna go — rzekła — ani mnie ubogą pieścić tak przystało. Jak w raju tu siedzieć będę, byle czasem się ta trąbka co dziś u wrót odzywała.
Król śmiał się a rad był, znowu znane sobie oglądając izby i komory, tłumacząc dla czego je tak kazał uczynić i na co, wedle myśli jego, służyć miały. Ogród też w koło zielony radował go, a mur, co się roztaczał zasłaniając od ciekawych — jako z własnego rozkazania wzniesiony, ukazywał.
Tu już dwór swój i czeladź Esthera musiała powiększyć, bo Kaźmirz nalegał na to, aby dla bezpieczeństwa zbrojnych nawet kilku pachołków