Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom III 220.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Panie mój — dodała w końcu — choć nie wierzycie w wieści te, zawsze z człowiekiem, choć małym, — potrzeba być ostrożnym... Mały człek na wielkie się porywając, nie ma dużo do stracenia.
O staroście głoszą, że w Wielkiej Polsce mnogich ludzi sobie pozyskał, że gwałty popełnia, postrach szerzy, a ziemianie się go lękając, wiele cierpieć od niego muszą.
Dla czegoż rodzony wuj, Beńko, czemu Wierzbięta, nie ufają mu, i ostrzegają?
Królowi już dosyć było i przestróg i rozmowy o Borkowiczu. Nie lubił go, lecz za tak niebezpiecznego nie miał.
— Kazałem mieć nań pilne oko — odezwał się — są, co go strzedz i na każdy krok jego oczy będą zwracali — lecz co za śmieszny wymysł, dla zohydzenia go w mych oczach czynić jeszcze przyjacielem księżniczki? Toć jawna baśń. Oczyma zdawał się wyzywać Estherę do potwierdzającej odpowiedzi.
— Obyczajów dworskich nie znam — rzekła po chwili, zawsze z namysłem, który jej był zwyczajnym — możliwe to czy nie... nie wiem, lecz że na dworze szlązkim częstym gościem bywał — to pewna.
— Przecie nie do księżniczki tam jeździł — odparł król — aniby śmiał oczy podnieść na nią. Piastowie Szlązcy, choć się od nas oderwali,