Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 020.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

skiem Sakrament przenajświętszy bezbożni ludzie z kościoła chwycili i w błoto cisnęli!! Nie byłoż za co całego państwa karać i smagać? Co po tem, że świątynię w owem miejscu budują, a życia nie poprawili.
Widzieliście, jak zaraz po świętokradztwie tem przyszła w tropy kara boża, nasłał Pan mór czarny, śmierć wymiotła tysiące, wyludniło się miasto! Jak Sodomę i Gomorę zniszczy Bóg to gniazdo wszeteczne, jeśli się nie poprawicie.
Nikt odpowiadać nie śmiał na ten groźny wykrzyk kapłana.
Przypomnienie niedawno przebytego moru, który po sobie straszne pozostawił ślady, bo ludność miasta w części się była rozpierzchła, a w części padła jego ofiarą, i całe osady a miasteczka po nim opustoszały, zbyt jeszcze było żywe, przerażało wszystkich.
Neorża nawet spuścił głowę i trwożliwie powiódł dokoła oczyma.
— Na wielkie zło — dokończył ks. Baryczka — ostrych też potrzeba leków... pokuty, włosiennicy, skruchy, poprawy; w nich zbawienie, a nie w waszych związkach i naradach!!
Bóg zsyła i mory i króle!
Maciek Borkowicz zacisnął usta... skrzywił się, pokręcił głową, i na kilka kroków w tył odstąpiwszy, kołpak poprawił, szubę ściągnął,