Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 023.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

cząc po swojemu Neorża, ja o tem najlepiej wiem. Byłże u mnie Leksa, co go Wiaduchem przezywali, prosty człek, gbur, co myślicie? Król do niego jeżdżał w odwiedziny, w chacie się zasiadywał, najmilej się z nim zabawiał, rozprawiał jak ze człekiem, rady mu dawał, skarg miłościwie słuchał. Tego juchę, gdy śmiał potem do Wiślicy jechać, jakby tam dla nich prawo pisano, za co mu król jeszcze pono dziękował, powracającego na drodze, gdy mi zuchwale odpowiadał, schwyciłem i zarąbał... Niechaj drudzy znają, aby mi kmieć łba do góry nie podnosił. Wara im stawać na równi z nami.
— A co o żydach powiadaliście, wtrącił żywo Otto ze Szczekarzewic, to też prawda, że on ich broni i strzeże lepiej, niż chrześcian... choć pana Boga naszego zamordowali. Pytajcie, dla czego? He! he! przez nich i przez mieszczan wielkie skarby mu płyną, a na złoto bardzo chciwy jest. Skarbiec już na Rusi dosyć napełnił, wieźli go wozami do Krakowa, że się pod nim osie łamały; tron ze szczerego złota sadzony kamieniami, jak pięści ogromnemi, dwie koronie z berłami, krzyż ogromny, a naczynia srebrnego i złotego, rogów kutych na seciny... Mało tego, z Gniezna kościelne srebra pooddawał mu druh Bogorja... Zdaje się dosyć ma, by krzyżaków, i węgrów, i czechów opłacać, a pychę swą stroić — a no, nie? Więcej i więcej coraz pragnie... Po-