Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 035.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

bie odważni i mocnego korda... sami przez się czynili mało, nie ważyli się na nic własnym rozumem, aby za to nie odpowiadać skórą własną, ale co im zlecono spełniali jak najgorliwiej i najzręczniej. Stąpić bez nich nie mógł Kochan, a Kochan ten, choć mało na dworze widoczny, choć żadnego tytułu i dostojeństwa nie mający, był jednym z tych ludzi, z któremi się wszyscy, i najwyżej położeni rachować i oglądać musieli na nich.
Nie jeden raz, gdy króla przygotować do czego, nakłonić, przekonać było potrzeba; Arcybiskup Bogorja, pan z Melsztyna i inni po cichu się doń udawali.
Ale datkiem ani pochlebstwem ująć go nie było można. Samowolny był, dumny, czuł swą siłę. Niekiedy, gdy mu to, co od niego żądano, nie po myśli było; wręcz odpowiadał, iż tego nie uczyni. Potem już próżno go było chcieć nakłaniać.
Między królem a Kochanem, wiemy już jaki był stosunek. Zrośli razem, Kaźmirz znał druha tego, wiedział co mu miał zwierzyć, a co zmilczeć; a gdy nań skinął, pewien był, że nikt lepiej woli jego nie spełni nad Kochana. Przy ludziach on wydawał się sługą pokornym, sam na sam z królem często za pan brat sobie poczynał, a nieraz go strofował.
Bez Kochana Rawy Kaźmirzowi trudno obejść