Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 055.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

A miał też w nim sługę, który życie, mienie, wszystko był gotów dlań poświęcić.
Niewielkiego wzrostu, lat średnich, lecz krzepki, zręczny i ruchawy Miklasz, choć czoło marszczył często, bo miał myśleć o czem, na ustach uśmiech łagodny nosił ciągle.
Twarz nie piękna, rozumna była i dobra, życiem uspokojona, bo gdyby wielkie jego zawody i troski wszystkie odbijać chciała, a sam człowiek brał je do serca, nie zniósłby ich i padł pod niemi.
Krzątał się Wierzynek nieustannie, wstając o brzasku, pracując część nocy, chodząc a jeżdżąc, to do Wieliczki, to do Olkusza, to do Nowego Sącza, to po za granice z poselstwy królewskiemi i sprawami własnemi. Miał ich więcej niż inni na głowie, a pospolity człek, tylu podołaćby nie mógł, — on pamięcią, rozumem, czasem, na wszystko starczył, choć nie spieszył się nigdy. Król się go radził i w tem, co do niego nie zdawało się należeć, mieszczaństwo nic nie poczynało bez niego, kupcy nie stąpili kroku, nie spytawszy go o radę, lub nie wezwawszy na pomoc. W domu nie dzielił się z nikim robotą, posługiwał tylko obcemi, bo z rodziny synów dwóch dorosłych Bóg obu zabrał, a po nich zostały tylko wnuki, nad któremi czuwać było potrzeba. Żonę tęsknota po dzieciach dobiła, sam był więc jeden... i na wszystko oko mieć musiał Wierzynek.
Sług i czeladzi kręciło się koło niego mnogo,