Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 066.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

a w kącie też żydów kilku stało, bliżej przysuwać się i mięszać z chrześciany nie śmiejąc. Wnet wychodzącego do nich obstąpiono Wierzynka, pokłonami dopraszając się prędszej rozmowy, zagadując, cisnąc ku niemu. On, spoglądając po przybyłych, odgadywał z czem przyszli, i nim usta otworzyli, odpowiadał na niezadane pytania.
Widowisko to było do przyjęcia na królewskim dworze podobne. Tylko się tu wszyscy obracali swobodniej, choć niemniej gospodarzowi poszanowania okazywali. Niektórzy kłaniali mu się do ziemi, do kolan, twarzami układnemi pozyskać sobie usiłując.
Przesuwający się zwolna pomiędzy tłumem tym Kochan, zdawał się nie widzieć nikogo, chociaż mnodzy, ustępując mu z obawą jakąś, witali królewskiego ulubieńca.
Znano go powszechnie a nie bardzo miłowano, gdyż z ludźmi się surowo, szorstko, dumnie obchodził, zrażał ich szyderstwy, lekceważeniem odpychał.
Kochan, wyszedłszy tak ze dworca, postał we wrotach chwilę i po namyśle zawrócił ku gospodzie starosty sandomirskiego Ottona z Pilcy, który, choć Neorży pokrewny, jednego z nim szczytu... nie był mu przyjacielem, przy królu wiernie stał i z Kochanem poufale żył.
Tego na wypadek wszelki chciał mieć Rawa sprzymierzeńcem, i poszedł doń, aby mu zawczasu