Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 073.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

la na nich spotykała, że raz do niej nawet przemówił bardzo łaskawie. Ulękła się matka, Baśka ją wyśmiała.
Wkrótce potem Kochan powrócił. Byli z sobą teraz inaczej, szeptali cicho, matka podedrzwiami wypatrująca, uradowała się zgodzie i najlepszemu porozumieniu obojga...
Nie wiele upłynęło czasu, i Świniagłowy szeptali z sobą o weselu, gdy jednego rana Baśka poszła rano na nabożeństwo z Wawrową, a w godzinę potem ochmistrzyni wróciła, pędząc, jak oszalała, ręce łamiąc i narzekając, że dziewczę jej w ścisku kościelnym przepadło.
Pobiegł zaraz ojciec, lecz nabożeństwo się skończyło, kościół pusty, a Baśki ani śladu, ani o niej słychu...
Ojciec nie czyniąc wrzawy, aby dziecka sławie nie szkodzić, począł ostrożnie czynić poszukiwania na wszystkie strony. Posądzenie było na Kochana, lecz ten na zamku się znajdował, pokazywał na mieście, i o Baśce jakoby nie wiedział nic.
Matka przed ludźmi powiadała, iż córka leżała chora. Ruszano ramionami, szeptano różnie. Skończyło się na tem, iż Kuba doszedł, że Baśka była w Krzeszowie...
Przez kilka miesięcy opowiadano ją chorą, gdy dnia jednego zjawiła się w Krakowie znowu, ciekawi goście popłynęli do domu. Choroby