Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 078.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Dziewczę pono najwięcej wymagało i pyszniło się tem, że weselem pańskiem ludziom złym usta zamknie.
Trzeba było, gdy dzień się zbliżał, cały niemal dom na nowo urządzić, tak, aby półtorasta głów zasiąść mogło wygodnie do stołu, aby było gdzie pląsać, i innych ciekawych gości, nadchodzących z podarunkami, zwykłemi dla nowożeńców, umieścić.
Świniagłowa chciał się też z dostatkiem popisać, i dostojniejszym srebrne postawić naczynia, innym cynowe, a pić i jeść dać w bród.
Nie trzydzieści, ale pięćdziesiąt mis ledwie mogło starczyć... Wino gotowano słodko i korzenno, a do potraw nie żałowano przypraw zamorskich... Wiele było w mieście trefnisiów weselnych, wszystkich zawczasu zamówiono, obiecując im dobrą zapłatę, jedzenia i napitku, ile zechcą. Kochan przyrzekał, że nawet królewskiego Szupkę sprowadzi.
Nie obchodziły się wówczas zamożniejszych wesela bez wierszowanych powinszowań i życzeń, często trochę swawolnych, zawsze tłustych i dwuznacznych. Tych rymarzy, wierszokletów (rimarij), którzy pięknie zastosować umieli stare koncepty do młodego stadła, drogo opłacać było potrzeba, więcej, niż najsławniejszych trefnisiów. Mieszczanom więc ich uchwały tego zbytku nie