Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 085.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

odemnie — począł Kochan szydersko. — Wolno wam, choćby i na króla głośno bluźnić, czemuby mnie z wami rozprawić się nie było wolno?
— Czego chcesz? — gwałtownie spytał Baryczka.
Rawa począł od wejrzenia, które już mówiło naprzód, że od niego nic nie posłyszy dobrego.
— Wiecie o tem, żem ja od dzieciństwa sługą królewskim — rzekł — a miłuję pana mojego nad życie własne. Co jego dotyka, mnie boli więcej niż jego...
Choć was wygolona głowa i suknia bronią od innych, odemnie one nie zasłonią, jeźli przeciw królowi, jakeście poczęli, będziecie sarkać a ludzi jątrzyć...
Zuchwalstwo tych wyrazów oniemiło zrazu ks. Baryczkę. Stał, bledniejąc i czerwieniąc na przemiany, ręce mu drżały...
— Coś ty za jeden, żebyś śmiał duchownemu dawać nauki! — wykrzyknął w uniesieniu — precz mi z drogi, zuchwalcze...
— Z drogi nie ustąpię, aż się rozmówimy — odparł Kochan — a com ja za jeden, wiecie. Jestem króla sługą, a wy jego nieprzyjacielem... Strzeżcie się, księże, a nie myślcie, żeby wam to uszło bezkarnie!
Pogardliwie uśmiechnął się Baryczka, hamował się widocznie, nie chcąc wdawać z człowiekiem, dla którego czuł pogardę, ale krew się