Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 091.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

donoszono na zamek, król wcale nie chciał o tem słyszeć, ani okazać, że się czegokolwiek lękał.
Na biskupstwie wiedziano też o wszystkiem, co się prywatnego życia Kaźmirza tyczyło, sprawa królowej podniesioną została na nowo... Liczono kochanki niebywałe, zgorszenia wymyślone.
Baryczka z wesela u Swiniagłowy powrócił w największem gniewie i wprost pobiegł do biskupa na skargę, zuchwały postępek Kochana kładnąc też na karb królewski.
Nie ośmieliłby się taki dworzanin napaść na kanonika i wikarjusza, gdyby ze strony nie był pewien poparcia...
Biskup Bodzanta wciąż jeszcze spodziewając się, że samemi groźbami zmusi Kaźmirza do ustąpienia i upokorzenia — czekał...
Ale na zamku wcale już nie bywał. Król widywał go tylko w kościele, do rady nie był wzywanym... Spotykali się z dala; unikając nawzajem.
Tymczasem Baryczka niecierpliwy, naglił na Bodzantę. Według niego zgorszenie było straszliwe, wystąpienie stanowcze — konieczne.
Biskup naostatek, dnia jednego, przyciśnięty, znaglony, postanowił nazajutrz jechać na zamek. Król właśnie był z polowania w Niepołomicach powrócił, a mówiono, że do Pragi się wybierał.
Odwiedziny te czeskiego dworu, jak wszystkie czynności królewskie, tłómaczono sobie tem, że