Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 096.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Raz jeszcze wzywam o poprawę żywota, abym niebył zmuszony użyć tego oręża jaki mi jest zwierzony...
Jeżeli kościół cię odepchnie, zachwieje się korona twa, pójdziesz jak ojciec wygnańcem, ale jak on nie powrócisz...
Wspomnienie ojca, króla poruszyło do żywego, zalała się twarz blada krwią.
— Czyńcie ze mną co chcecie, zawołał groźno, lecz świętej pamięci rodzica nie tykajcie!
Niemacie do tego prawa...
Wstał i z dumą odezwał się:
— Żegnam was.
Biskup stał jeszcze, mając gwałtowniej napaść na króla, gdy ten, powolnym krokiem ku drzwiom podszedłszy, zasłonę szkarłatną podniósł i zniknął
Bodzanta padł na krzesło. Potrzebował ochłonąć... Prawie w tej samej chwili drugiemi drzwiami wszedł Suchywilk, Otto z Pilicy, Wojewoda i Starosta sandomirski, Jaśko z Melsztyna i kilku innych.
Ostatni z nich, skłoniwszy się biskupowi, rzekł cicho — że król się uczuł niezdrowym i kazał Bodzantę przeprosić.
Niechcąc okazać, jak był gniewnym i czuł się obrażonym, biskup wstał żywo z siedzenia, zamruczał coś, pobłogosławił pospiesznie przytomnych i skierował się ku wyjściu.
Z poszanowaniem dwór go cały odprowadził.