Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 123.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Wyjechał król na łowy... Przez dni kilka mówiono wiele o poselstwie Bodzanty do Kaźmirza, domyślając się różnie jego skutków. Ode dworu nic a nic słychać nie było.
Klątwa, zawieszona nad głową króla, zdała się do czasu odwleczoną... Biskup Bodzanta w postanowieniu trwał, ale z wykonaniem go nie spieszył.
Ks. Baryczka, jak przed spełnieniem swojego poselstwa niespokojnym był, wyzywającym, niecierpliwym, tak po niem stał się dziwnie pokornym i milczącym.
Pobożność kazała mu po dokonaniu czynu, który on sam za wielki uważał i w życiu stanowczy, nie chlubić się nim. Pan Bóg, wedle jego przekonania, skarał zarozumiałość, z jaką rzucił się na króla, odmawiając jej skutku. Włożył całą swą siłę i duszę w wysiłek — nadaremny.
Karcił się więc sam za zbytnie nadzieje.
Życie jego szło trybem dawnym, niezmienione, ustały tylko zbyt częste wprzódy odwiedziny biskupiego dworu. Siedział w kościele, modlił się, spełniał swe obowiązki duchowne.
Ubogie chłopię, sierotka, z ulicy wzięty Janczyk, posługujący mu, który jak psiak w oczy mu patrzał i z oczów wypatrywał wszystko instynktem przywiązanych zwierzątek — powiadał często, iż ksiądz jego smutny był, że się biczował