Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 136.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Jedźcie do Poznania lub Gniezna, do wuja mojego, tymczasem.
Król skinął głową i przerwał krótko.
— Dziś? jutro?
— Z rana jedźcie, rzekł Suchywilk.
— Wy ze mną? — dodał król, pytając i prosząc razem.
— Jadę — odparł ks. Jan.
Kochan milczał, nieustępując.
Kaźmirz się zwrócił ku niemu.
— Rozkaż natychmiast, aby się gotowano do podróży...
Była to odprawa dana ulubieńcowi, który wyjść musiał.
Gdy się oddalił, królowi jakby ciężar spadł z serca.
— Nie darmo przysłowie powiada, że Boga prosić trzeba, by nas od przyjaciół bronił, a od wrogów człowiek sam łatwiej się uchroni. Kochan uczynił to z miłości ku mnie, pewien jestem, innej nie miał pobudki, i oto ja... brzemię tego występku dźwigać będę musiał.
Westchnął.
— Wiecie — dodał łagodnie — iż krwi chciwym nie byłem i nie jestem i pogardą zbywam tych, co mi szkodzić chcą... Nie dałem ani półsłowem żadnem pobudki do tego... nie winien jestem. Mamże dla popełnionej zbrodni wyrzec