Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 153.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ustronnych kaplicach, utrudnienie chrztów i wesel — trwogę siało w sercach.
Ostyglejsi ludzie mogli się wprawdzie nauczyć obchodzić bez tego, czego im odmawiano, lecz gorętsze duchy tęskniły, niepokoiły się — trwożyły o zbawienie.
Niedawno przebyty w Krakowie mór, który, jak miecz mściwego anioła przeszedł, tysiące zabierając ofiar — stał jeszcze na myśli i w pamięci, jakby znowu miał powrócić. Rozsiewano wieści, iż się wznowił w niektórych miastach.
Niepokój więc panował wszędzie, z każdą chwilą rosnący. Jedną z prorokiń zagłady i pomsty Bożej była ta niegdyś płocha, dziś w gorączce coraz się potęgującej pokutująca Baśka.
Z rozpłomienieniem religijnem łączyło się w niej męztwo wielkie, — z którem porywała się na najśmielsze kroki, — wciskając się wszędzie, i wywołując to, do czego, jak mówiła — czuła się natchnioną.
Wpadła tak raz na zamek, do Kochana, potem do króla, ubrana w habit tercjarski, z paciorkami i krzyżem, grożąc im, wyrzucając zbrodnię i opowiadając, że posłaną była do nich, aby do pokuty ich nawoływała.
Wiek to był pobożności jeszcze nie nadwerężonej niczem; ci nawet, co mniej byli usposobieni do niej, mieli ją w głębi duszy, wiara zachwianą