Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 169.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

zwitek pargaminu. Ciało jego, jak pierwszego, było smaganiem pokrajane...
Za nimi dwoma rzędami postępowali zmięszani z sobą mężczyźni i niewiasty, wszyscy prawie z nakrytemi głowy, niektórzy z twarzami na pół odsłonionemi, wpół nadzy i biczujący się przy śpiewie jakiejś pieśni.
Brzmiała ona jak kościelna, jak psalm wielkopiątkowy, jak żale gorzkie u Chrystusowego grobu, lecz niezworne głosy, jakiemi ją nucono, ze śpiewem zmięszany płacz i jęki, chrzęst dyscyplin, szelest chorągwi powiewających nad głowami, zmieniały ją w jakąś wrzawę dziką i odrażającą.
Nie było też powagi w tym pochodzie pokutniczym, ani pokory, jakaby ludziom skruszonym przystała. Niektórzy z nich rzucali się jak opętani, rękami wywijali w powietrzu, nogami podrygiwali, — wykrzywiali się i całem ciałem jak zbolu miotali.
Z pod zasłon i kapturów gdzieniegdzie poodkrywane twarze, miały wyraz osobliwego rozpasania, zuchwałości, szyderstwa, upojenia... kobiety przechodząc, groziły ściśniętemi pięściami, mężczyźni dla uczynienia popłochu zataczali się ku gminowi, który z krzykiem od nich się cofał...
Razem jednak wzięty ten tłum w łachmanach brudnych, katujący się, pijany jakimś szałem, jęczący jakimś bolem, czynił wrażenie, któremu oprzeć się trudno było.