Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 179.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

usiłowań obostrzenia jej na nowo i reformy — wielce rozwolnioną została. Bogactwo zakonu, napływ do niego cudzoziemców, przynoszących z sobą obyczaj obcy, daleko mniej wymagający, a pobłażający do zbytku, zmieniły zupełnie charakter zgromadzenia, dawniej pracy i nauce oddanego.
Benedyktyni zabawiali się na wszelki sposób, namiętnem myśliwstwem, muzyką — ucztowaniem, sztukami pięknemi, a nauka ledwie kilku starych do księgarni, pobożność kilku gorliwszych do chóru napędzała.
Ks. Jan żył po pańsku na Tyńcu, a że życie to dzielił z innemi braćmi i na wszystko, co się działo w klasztorze, patrzał przez szpary — lubionym był i wszystko mu uchodziło bezkarnie.
Rumiany, z uśmiechem na ustach, postawą zręczną, w stroju wykwintnym zawsze, doskonały jeździec, niezmordowany łowiec, Opat dowcipny był i w towarzystwie zupełnie zapominał, że duchowne miał obowiązki.
Dwór trzymał książęcy, przyjęcia na Tyńcu słynęły z wystawnej gościnności. Działo się tam dobrze wszystkim, a ogromne bogactwa zakonu nie dawały mu uczuć rozrzutności, z jaką szafowano niemi.
Kaźmirz, któremu najmilszem było towarzystwo europejsko ogładzonych i z życiem zachodniem oswojonych ludzi, przy pierwszem spotkaniu