Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 193.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nienia siebie, malował starcie w rynku daleko straszniejszem, niż było w istocie — porwanie się ludu, straszliwe pastwienie się nad jego ludźmi bezbożnych zamkowych...
W takich warunkach cudem było prawdziwym, że potrafił hersztów schwycić, naraziwszy życie... Ks. Bodzancie już nietyle teraz szło o biczowników, jak o niesłychane zuchwalstwo królewskich żołnierzy, którzy się przeciw jego czeladzi porwali...
To wołało znowu o pomstę do Boga! Niepoprawni więc byli, a duch pana w sługach się jego odbijał...
Zgrozą przejęte duchowieństwo, potakiwało pasterzowi; już nieco złagodzony spór na nowo rozjątrzył się okrutnie.
Było to wyzwanie — była to umyślna zasadzka, król brał stronę herezji.
Zakapturzonego dowódzcę rozkazując rzucić zaraz do więzienia biskupiego i strzedz pilnie, ks. Bodzanta rozmyślił się po chwili i dał go sobie związanego przyprowadzić wraz z jego spólnikiem...
Cały dwór, służba, czeladź pasterza, zbiegła się oglądać tych ludzi.
Olbrzymiej postawy i siły, zakapturzony szedł ze związanemi w tył rękami, nie okazując najmniejszej obawy, ni poruszenia. Zerwano mu kaptur, który twarz okrywał, i wyszła z pod niego