Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom IV 012.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Codzień prawie przybywał ktoś nowy z życzeniami i winszowaniem panu, z małym jakimś podarkiem, za który znaczniejszy ze skarbcu otrzymywał.
Rozdawano kożuchy kosztowne, jedwabiem i suknem okryte, postawy tkanin różnych, futra, naczynia srebrne, wedle godności osób i łaski pańskiej. Zapas wcześnie przygotowany dozwalał starczyć na wszystko. Król zdał się w tem na swojego Wierzynka, a ten miał ludzi, którym ufał i rozdawnictwo szło razem hojnie a skrzętnie.
Na zamku wszędzie pełno było i gwarno, i, prawdę rzekłszy, od rana do wieczora — chmielno. Mało kto miał głowę całą i nie zaprószoną; znużenie wymagało posiłku — lada kubek szumiał w mózgu po bezsenności i trudzie.
Wśród pospolitej gawiedzi wesele w istocie wesołem się zdało, twarze były uśmiechnięte, policzki zarumienione, oczy błyszczące, postawy gęste, lecz, uważny widz, w górę idąc, ku starszyznie mógłby był dostrzedz łacno obliczów coraz mniej rozpromienionych, poważniejszych, niemal smutnych...
Nie było to dziwnem, gdyż królewskie gody budziły uczucia bardzo różne. Znaczna część możnych i otoczenia pańskiego krzywem na nie patrzyła okiem. Wszyscy, co trzymali z królową Elżbietą i Ludwikiem węgierskim, przeciwni im byli, a tych liczba znajdowała się wielka. Jedni