Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom IV 022.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Konradowa nie zdawała się słuchać. Jedną ręką oczy zasłoniwszy, drugą mu dawała znaki, by milczał.
Podniecony napojem może i krwią gorącą, Borkowicz ani myślał ustępować.
— Czegoż chcesz? czego? — odezwała się rozpaczliwie stara... — chyba, jak mówisz, zgubić mnie...
— Gubić nie chcę — rzekł Maciek — a no, służyć musisz...
— A jak ja tobie tu służyć mogę? Oszalałeś! zawołała coraz bardziej trwożąca się, oglądając na wszystkie strony, ochmistrzyni, obawiając się być podsłuchaną.
Borkowicz zrozumiał to zapewne i pochylił się ku niej.
— Ja z królową widzieć się muszę — rozumiesz ty to! — zawołał pospiesznie, za rękę ją targając. Nic nie pomoże...
Konradowa nie słuchała go...
— Król albo dziś w nocy, lub jutro... z zamku potajemnie wyjedzie — Jadwiga zostanie samą. Żebyś ty mnie nie mogła do niej na chwilę rozmowy wprowadzić!
Stara krzyknęła i oburącz trzepać zaczęła...
Zamilczał Maciek, dając się jej wyburzyć.
— Nic nie pomoże — odparł — ja z nią widzieć się muszę...
Jak Bóg Bogiem — widzieć się będę — i to