Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom IV 028.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

tańcom przypatrywała, odmówiwszy w nich udziału. W komnatach panowało życie i gwar wielki, jak zwykle ku końcowi długiej zabawy, gdy i najchłodniejsi się rozochocą, i starzy nawet powracającą resztkę młodości poczują w sobie.
Król, który się kilka razy w ciągu dnia tego zbliżał do żony i starał się ją ośmielić, widząc znękaną jakąś i zbyt bojaźliwą, w końcu uznał najlepszem pozostawić ją samą z paniami dworu i gośćmi, którzy ją otaczali. Rozmawiał z kolei z kilką starszemi o sprawach różnych, przypatrywał się zabawie, czynił co mógł, aby się okazać wesołym, lecz widać w nim było roztargnienie jakieś i źle skrywaną niecierpliwość.
Trwające już dni trzy ucztowanie, nie dziw, że go znużyć mogło. Goście mieniali się, wypoczywali, on i królowa ciągle starczyć im wszystkim musieli sami.
Nie zdziwił się więc nikt, gdy wkrótce potem królowa pierwsza niepostrzeżenie się wysunęła z sali i znikła, a król, skinąwszy na Kochana, zwolna zbliżył się ku drzwiom, wiodącym do komnat swych, i opuścił zabawę.
Marszałkowie jednak, podkomorzowie, urzędnicy dworu, mieli snać rozkazy przyjmowania gości, dopókiby bawić chcieli, gdyż taniec i ucztowanie u stołów nie ustało.
Odejście obojga królestwa nie zdziwiło nikogo.
— Jak na nowożeńca, miłościwy pan nasz —