Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom IV 033.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nym, jak występował na zamku — teraz miał na sobie suknie i płaszcz, jakby do podróży narzucony.
Zdziwiło ją to trochę.
Z obawy, aby kto inny z drzwi niezaryglowanych nie skorzystał, Konradowa poszła za Rawą i zasunęła je mocno.
Wróciwszy do królowej, zastała ją jeszcze siedzącą w krześle, dumającą, z oczyma w podłogę wlepionemi i zwolna zdejmującą z siebie ciężkie klejnoty.
— Stało się, jak ja chciałam dla gołąbki mojej — poczęła, przybliżając się i sama zdejmując strój z głowy Jadwigi — będziesz miała spoczynek, bo i król znużony wielce. Dali mi znać, że ja tu mojej pani posłać mogę...
Na twarz Jadwigi nieodgadniony wystąpił rumieniec. Konradowa, nawykła do tych częstych płomieni na licu wychowanki, często bardzo blednącej i zaczerwienionej, bez żadnej na pozór przyczyny — niezważała nań.
Usta się jej nie zamykały, a oczy badały niespokojnie panią.
Jadwiga mało się przysłuchiwała paplaniu starej, cała była w sobie długo — potem, gdy ozdoby jej z głowy i szyi zdjęła, gdy suknię ciężką rozpięła, jakby czując się swobodniejszą, zwróciła się do niej.