Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom IV 104.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

pieczęcią przy świadkach, opuścił zamek szczęściem swem upojony, tryumfujący, zuchwalszy niż był kiedykolwiek.
W gospodzie czekali nań wielkopolanie, którzy mu towarzyszyli, a których był pewien..
Nie zważając na miejsce, w którem się to działo, bo izba ścianą tylko z tarcic oddzieloną była od mieszkania gospodarza, Maciek od progu wołać zaczął.
— Wszystko skończone! Winszujcie i uczcie się, że śmiałość zawsze wygrywa! Biały jestem i czysty jak nowiutki rąbek. Poczciwy król dał się obałamucić! Wmówiłem mu co chciałem, podpisałem co kazali, a teraz — silniejszy jestem niż kiedy! Niech mi kto się w drogę wleźć odważy!
I nim się przyjaciele na odpowiedź zebrali — dodał szydersko.
— Z tym królem ja zawsze zrobię, co zechcę, tak jak inni, co koło niego są, czynią z nim co się im podoba. Siostra mu koronę wzięła dla swojego syna, Suchywilk mu prawa dyktuje... Żydówka mu się sprzykrzy, królowa młoda, a to moja pani, bom jej łask pewny... przez nią i mój rozum doprowadzę do tego com zamyślał.
Natychmiast kazał Borkowicz miodu i wina przynieść, szaty swe zrzucił, które w dworze miał, bo mu one ciężyły, rozpasał się, na ławie legł i językowi puścił wodze.