Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom IV 114.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

sunkach jego na dworze szlązkim, ale tak jawne przechwalanie się wszystkim usta zamknęło.
— Oj! królowa! królowa! — dodał, wychylając kubek Borkowicz — niech nam będzie zdrowa! I po ślubie przecie nie zapomniała o mnie, bom u niej w sypialni bywał... jako mnie żywego widzicie!
Kilkadziesiąt osób słuchało powieści, nazajutrz ją z ust do ust powtarzano.



Mienią się ludzie.
Stara Konradowa, która dosyć płochą, wesołą a łatwą znała Jadwigę księżniczką, królową jej poznać nie mogła.
Z koroną razem, włożoną na skronie — dostojność, powaga, rozum przybyły. Życie nie płynęło jej wesoło, — nie chmurzyła się niem zbytnio.
Król dla młodej żony ani złym, ani dobrym nie był. Czuła, że serce jego gdzieindziej mieszkało, nie skarżyła się.
Patrzała nań jakby z miłosierdziem, oczyma śmiałemi tak, że często przed jej wzrokiem Kaźmirz musiał uchodzić. Nadto czytała w jego duszy.
Dni kilka czasem król się u niej nie pokazywał, powiadano, że na łowach był, słyszała od drugich, że odpoczywał w Łobzowie.