Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom IV 139.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

zwał się stary wojak... Naprzód ta, żeście wy Napiwon możny, a jam Napiwon ubogi...
Gdy się biedny do bogatego zbliża, daje myśleć, że od niego chce czegoś, a ja od nikogo nic nie żądam. Potem, jam żołnierz, w jarzmie żelaznem chodzę, czasu nie mam. Patrzę tego, z czego chleb jem.
— A! no! rozśmiał się Borkowicz — wnosząc z tego chlewa w którym wam król mieszkać każe, i chleb być musi ościsty...
— Pewnie, ale taki żołnierzowi przystał — odparł stary, zębów on nie łamie, a do lepszego przywykłszy, coby na wojnie robił, gdzie i o ten trudno?
— Ale wam, coście postarzeli pod zbroją, jużby czas też i odpocząć? rzekł Maciek.
Wilczura potrząsł głową.
— Nie. Człowiek, choć stary, coś robić musi; cóżbym ja począł, gdy nic nie umiem innego, krom jak się zbroja chędoży i konia siodła?
To mówiąc poufale siadł na przeciw starosty Wilczura na siodle wysokiem, które blizko znalazł...
Starosta bądź co bądź, dla swego dostojeństwa, sławy, bogactw, spodziewał się od niego większego poszanowania, lecz, potrzebując człowieka, zniósł lekceważenie.
— Pierwszego was widzę — odezwał się, co się nie skarży na swój los... i innego nie pragnie.