Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom IV 174.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dnych izbach zaduch wilgotny, w drugich chłód przejmujący...
Nie długośmy też tam popasali, bo król do Krakowa spieszył. Było mu lepiej znacznie, więc surowego mistrza Henryka niebardzo chciał słuchać, a Maciej korzystając z tego, wcisnął się, chcąc mu przypochlebić. Nakazał był Henryk spoczywać, jeść niewiele, łaźni wcale nie używać, król się przeciwko temu dąsał, powiadając, gdy gorączka opuściła go, że się już całkiem zdrów czuje.
Nasz mistrz Maciej począł też w to grać, mówiąc królowi, że najlepsza lekarka natura wskazuje chorym, czego im potrzeba, i do czego tylko smak król czuje, żeby sobie swobodnie zażywał.
Mimo więc Henryka, opierając się na tej radzie, poszedł król gwałtem do łaźni, choć dowiedziawszy się o tem lekarz z Kolna, za włosy się chwycił.
Nie dosyć na tem, że mu wszyscy radzi służyć byli, nawieźli dlań jabłek, gruszek i orzechów siła, które król zawsze lubił.
Powstała o to kłótnia między lekarzami, bo Henryk trzymał, iż owoce gorączkę wznowić mogą, a Maciej się upierał, iż je natura na to właśnie dała, aby chłodziły i orzeźwiały.
Król posłuchał mistrza Macieja i zaraz po łaźni i owocach tych nocą znowu majaczyć zaczął.
Dopieroż trwoga nas zdjęła straszna, a mię-