Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom IV 179.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Król? król? zapytał go głosem, w którym pospiech, z jakim tu biegł, czuć było.
Rawa podniósł wzrok ku niemu, nie wstając z siedzenia. —
— Na Boga, co się stało? co się dzieje? Wiemy, iż przypadek na łowach miał? że po tem lepiej mu już było! Dla czego opuścili go? Czemu nie powraca?
Kochan nie dawał odpowiedzi...
— Mówże, abym choć ja do niego jechał!.. zawołał przybyły... — jeżeli gdzie obległ? Nie gorzej jużci??...
Czekał napróżno odpowiedzi od Kochana, który na podłogę patrząc, milczał.
Wierzynek zwolna ujął go za rękę...
— Król nie jest lepiej, rzekł, niosą go tu z Osieka, rana nie zagojona... gorączki dostał... Źle się ma, ale nadzieja w Bogu...
Młody panicz ręce załamał...
— Wy tam nic nie pomożecie, choćbyście jechali do niego, odezwał się niedbale Kochan. Rychło go się tu spodziewać można... Źle jest...
— A lekarze?
Kochan ramionami poruszył i zamilkł.
Młodzieniec padł na ławę, i głowę zwiesiwszy, zadumał się, a twarz mu zmieniła się dziwnie...
— Co się ze mną? co się z nami stanie, zamruczał, uchowaj Boże nieszczęścia...
— Z wami? podchwycił Wierzynek... mówcie