Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom IV 189.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Mógłże on tu co jeszcze?
Noc nadchodziła — szedł do królewskiego łoża...
Kaźmirz pogrążony był w tym śnie przedśmiertelnym, ciężkim, który często jest konania zwiastunem. Leżał, rzucając się niespokojny, usta i oczy otwierały się niekiedy. Z ust wychodziły wyrazy bez związku, odbłyski wspomnień wielu, ludzi wielu, cierpień długich... oczy patrzały i nie widziały...
W chwili, gdy król zdawał mu się przebudzonym, Kochan zniżył się do ucha jego i szepnął mu jedno słowo, imię jedno. Drgnął król i oczy otworzył szeroko, szukał niemi cienia przeszłości — nie zobaczył nic, oprócz sługi i księdza.
Ksiądz na straży stał i nie opuszczał już łoża.
Powieki zwolna zapadły na oczy znużone — Kaźmirz usypiał i marzył...
Kochan wyszedł wolnym krokiem w przedsienie. Na tej samej ławie, samotna, tam gdzie ją zostawił, siedziała Esthera...
Poczuła go przychodzącego, drgnęła, podniosła się, poruszyła nadzieją jakąś. Kochan nie śmiał jej odjąć słowy, ręce rozpostarł szeroko, głowę zwiesił — ruch jego wyrażał zwątpienie...
Podał jej rękę w milczeniu, wskazując ku wrotom.
Niema scena odegrała się między niemi dwojgiem, Esther[1] wierzyć nie chciała opuszczeniu, za-

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – Esthera.