Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom IV 194.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ny, zdala też przytomnością swoją chcieli okazać, iż nie byli niewdzięcznymi. Lewko wprost z pogrzebu pojechał do Łobzowa.
Już we drzwiach oczekująca nań stara sługa Ruchla opowiedziała mu, że w stanie Estery[1] nie było zmiany. Nie wychodziła z osłupienia, i nawet głosy dzieci wywieść jej z niego nie mogły.
Lewko nie odpowiadając, wysłuchał skarg Ruchli, pomyślał nieco i wszedł do izby.
Jak gdyby nie posłyszała go i nie zobaczyła, Esthera blada i zmieniona siedziała, patrząc suchemi oczyma w tę dal jakąś, po za światy, w której przebywała duszą.
Stary żyd stał długo zadumany, jak gdyby szukał środka, którymby ją mógł rozbudzić do życia. Po chwili wziął za rękę Niemirę i dziewczęta, przyprowadził je do matki, i rozkazawszy im chwycić ją za ręce z wołaniem po imieniu, czekał na wrażenie tych głosów dziecięcych, błagających i płaczliwych.
Dzieci długo powtarzały to imię matki, nim wreszcie Esthera zadrżała, wstrząsła się, i jak zbudzona, ze szlochaniem się ku nim rzuciła, wszystko troje obejmując rękami.
Naówczas Lewko zbliżył się do niej i powolnym głosem począł przywoływać do życia, w imię macierzyńskiego obowiązku.
Łzy długo powstrzymywane odpowiadały mu

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – Esthery.