Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom IV 195.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

tylko, ale już Esthera żyła. Lewko spokojniejszy usiadł na ławie.
— Żal twój sprawiedliwy, — rzekł, — któżby go nie żałował i nie płakał po nim. Wieki długie wspominać go będą ludzie i czcić pamięć jego, ale matce zabijać się rozpaczą nie wolno... Wielkie szczęście i cześć wielka spotkała córkę Izraela, trzymała w dłoniach swych serce pana, który jej wiernym pozostał do zgonu, ale Bóg zawsze szczęście płacić każe łzami i bolem, a Imię Jego i w boleści i we łzach niech będzie błogosławione.
Pisklęta te żyć ci każą, aby sierotami nie były...
Esthera podniosła ku niemu spłakane oczy.
— Nie dziwuj się żalowi mojemu, ani mi go za grzech poczytuj... — rzekła cicho głosem znużonym. — Błogosławię i ja Imię Pańskie, ale nigdy żadna niewiasta sierotą taką jak ja nie była. Odłączyłam się dla niego od narodu mojego... zaparłam krwi, wyrzekłam rodziny, któż mi teraz rękę poda, kto przyjmie?.. Dla miłości jego ludzie mnie na nienawiść i pogardę skażą... a wy?.. między wami ja też miejsca nie znajdę. Muszę więc być — samotną, odłączoną i wyklętą.
— Dzieci! — zawołał Lewko. — Matce dzieci wszystko zastąpić powinny...
Ani myśl, by naród twój cię odpychał, pa-