Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom I 020.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Wszystkie cierpień ziemskich ślady zagładza palec anioła śmierci.
Z za brózd, marszczek i fałdów promieniało oblicze stare króla wypięknione i jasne.
Syn patrzał na nie z pobożnem zdumieniem, bo nigdy go takiem nie widział.
Jeszcze przed chwilą, gdy król z gorącością przemawiał do panów rady, do syna; miał starą swą twarz, jaką nosił po pobojowiskach; teraz śmierć przyoblekła ją majestatem i powagą swoją. Królewicz zadrżał — było to dlań zwiastunem chwili ostatniej.
Lecz — król żył: piersi poruszały się prawie łagodnie, dostrzegał lekkie twarzy drganie — starzec jeszcze oddychał.
Płomyk lampki, który, podniósłszy się, żywszym rzucił blaskiem na rysy króla, dozwalał rozeznać lekkie ust ściągnięcie i na powiekach wysiłek i drganie. Dźwignęły się one z ciężkością; z głębin ich blado zaświeciły oczy.
Zatrzymały się długo na synu, wargi zatrzęsły się, jakby je przewiew uśmiechu przebiegł bezsilny.
Kaźmirz jeszcze bardziéj pochylił się do ojca.
Cud tego życia, przerywającego konanie, coraz był widoczniejszym, głowa zwróciła się o swej sile ku ukochanemu dziecięciu.
Oddech piersi stał się głośniejszym, i głucho dobył się z nich głos.