Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom I 042.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

skup, ci może coś znają; król nasz ze swoich myśli przed ladakim nie rad się spowiadać!
— Jakbym ja potrzebował, ażeby mi mówiono to, czego ja się sam domyśleć mogę! — rozśmiał się Kochan. — Albo oczów i rozumu nie mam?
Dobek niedowierzająco ramionami poruszył.
— Daj pokój — powtórzył — nie nasze to sprawy.
W tym z tobą zgoda — ciągnął dalej — że się u nas wiele zmieniło. Za nieboszczyka starego z prosta było wszystko, młody pan lubi, żeby mu się świeciło i błyszczało, a niegorzej wyglądało w Krakowie, jak w Budzie i w Pradze...
— Boć tak u nas powinno być — zawołał Kochan z przejęciem wielkiem. — Nasz pan choćby obok cesarza stanął, nie powstydzi się i nie da zaćmić nikomu. Jemu mało królewskiej korony! Takiego drugiego na całym nie ma świecie.
Czego mu brak? Uroda, tylko patrzeć nań, rozum, bystre oko, serce złote, postawa rycerska, wszystko u niego jest.
— Tylko szczęścia nie ma! — zamruczał Dobek chmurząc się.
Brwi się ściągnęły Kochanowi, nie odpowiedział nic.
— A no — odezwał się po dumaniu przedłu-