Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom I 050.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dzień, albo dwa w łóżku spoczywać. Królowa o brata troskliwa, choć nie chciał, zmusiła go leżeć. A, żeby mu się nie nudziło, ciągle przy nim siadywała sama. Wieczorami zaś panny swoje przyprowadzała z sobą, każąc im na cytrach grać i pieśni śpiewać.
Ile razy do królewicza szła, Klara z nią razem iść musiała. Nas z przedsieni wyprawiano, jako niepotrzebnych, żebyśmy się z dworem królewskim zabawiali.
Trzeciego dnia tej choroby, gdym późno już do królewicza powracał i miałem do drzwi się zbliżyć, nagle się one otwarły i Klara z rozrzuconemi włosami, blada, zapłakana, jak oszalała wypadła z izby królewicza, przemknęła się mimo mnie, nie widząc i znikła.
Strach mnie jakiś ogarnął, ale sądząc, że królowa u brata jest, czekałem w progu.
Gdy tak siedzę, słyszę, woła mnie pan. Wchodzę i zastaję go samego, na łóżku, ręce pod głową, niespokojny jakiś, namarszczony, gniewny.
— Jutro mi się sposobić do drogi! — zawołał zobaczywszy mnie.
Chciałem rozmowę począć, aby się czegoś dowiedzieć, milczeć mi kazał.
Nazajutrz, choć mieliśmy bawić dłużej, mimo próśb króla i królowej, Kaźmirz, jakby ztąd uciekał, co żywiej pędził w drogę... Znając go, nie