Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom I 056.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Stałem wówczas przy nim, i mówię:
— Nie dawajcie, na miły Bóg! niech się ona was nie dotyka...
Uparł się i rękę wyciągnął.
Stanęła baba nad nią, brwi namarszczywszy, trzęsła się, mruczała, głową rzucała, pokrzykiwała... na ostatek pleść zaczęła...
— Co? co? zapytał Dobek.
— Koszałki-opałki, jak w gorączce, sama pewnie nie wiedziała co plotła — mówił Rawa — Ci co rozumieli, powiadają, że mu prorokowała, iż miał panować królestwu wielkiemu i mocnemu, na równi stać z cesarzami i największemi mocarzami świata, a potem nachmurzywszy się dodała. — Co potem! krew nad tobą! Amadeje! Amadeje... Ludzie przez cię szczęśliwemi będą, ziemie twoje zakwitną, nieprzyjacioły położą się pod nogi, zawładniesz ich krajami, a sam nigdy nie zaznasz szczęścia w życiu... tego, czego najgoręcej pragniesz, Bóg ci nie da! Amadeje!..
Królewicz zrozumiawszy nieco, spytał niespokojnie.
— Czegóż ja to pragnąć mam? — a ona rzekła:
— Męzkiego potomka z żadnej żony ci Bóg nie da i na tobie ród twój zginie, a korona pójdzie na obcą głowę.
Chcieliśmy babę przegnać, aby więcej mówić nie śmiała, lecz dokończywszy ledwie, chwyciła