Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom I 096.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Kochan zamawiał ją w tany na przyszłe uroczystości, drożyła się nieco.
— Myśmy do was tu na wesele przybyli, a wy nas przyjmujecie coś kwaśną twarzą i chorobą.
Zytka głową potrząsała, poprawiając trefione włosy.
— Księżna nie w porę zachorowała — dodał Kochan — ale nie straszna to być musi choroba.
Trudno było z dziewczyny dobyć słowo, oglądała się dokoła ostrożnie, ludzi dużo przesuwało się, podsłuchiwało i chciało mięszać do rozmowy.
Kochan poszedł za nią do komnat na dole, gdzie pod ten czas nikogo z kobiet nie było.
— Jakeś na mnie łaskawa, powiedzże mi, co tu się u was dzieje? choroba prawdziwa, czy zmyślona?
— Naprzód, kto wam powiedział, żem ja na was łaskawa? — odparło dziewczę, niby obrażone.
Lecz gniew nie trwał długo, Kochan zblizka się przysuwał bardzo. Chłopiec był ładny i wszyscy wiedzieli, iż miał łaskę u króla.
— Księżna już od dawna chora — poczęła nareszcie rozdobruchana Zytka. — Nie może zapomnieć nieboszczyka... Straciła dziecię.
— Cóż znowu? — w żarty to obracając odezwał się Kochan. — Za umarłego żywego mieć będzie, a i dziecięcia nie poczeka długo.
Dziewczyna odwróciła się nadąsana, musiał