Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom I 136.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

o tyle stara Garuśnica lubiła się z nią popisywać. A przytem i na przekór czasem staremu coś zrobić rada była.
— Ale, ale — rzekła — nie ogaduj własnej chaty... Ja się nie powstydzę, choćby sam Neorża na wieczerzę się wprosił.
Usłyszawszy Neorży nazwisko, podróżny spytał.
— Neorża! a zkądże go znacie?
— Jak go nie mam znać — odparł Wiaduch — przecież on uparcie się chce moim panem zwać, choć ja w to niewierzę, bom sobie kmieć wolny, ale trudno mu wojnę wydawać.
To mówiąc, stary wrota na podwórko otworzył i podróżny wszedł, kulejącego mocno konia prowadząc za sobą. Wziął go zaraz Ciarach, bo mu żal było bardzo pięknej szkapy, jakiej podobnej w życiu w ręku nie miał, i ująwszy za chorą nogę począł się kopytu przypatrywać.
Po krótkim badaniu zabity w nią cierń ostry zręcznie dobył, bez pomocy żadnego narzędzia i zawołał wesoło.
— Nic mu nie będzie, tylko tłustością zalać trzeba.
Z ciekawością się temu przypatrujący podróżny, zawołał wesoło:
— Bóg zapłać! bo mi koń bardzo miły, a nie radem go był widzieć kaleką.
Szli więc do chaty, Wiaduch go prowadził, ale podróżny ów, jak gdyby po raz pierwszy