Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom I 157.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Kmieć westchnął, myślał czas jakiś, niby nie śmiejąc powiedzieć, co mu się do ust cisnęło.
— Mów! — dodał król żywo...
— Nic wy dla mnie uczynić nie możecie — z cicha odparł Wiaduch, a nietylko dla mnie, jak i dla nas wszystkich kmieci, ile nas jest. Panów ziemian jeden król nie upilnuje, ani strzyma... Wy widzieć i wiedzieć nie możecie, co się z nami dzieje. Spytacie, powiedzą wam, że spełnili rozkaz, a nas będą dusili, jak duszą...
E! — dodał, ja z Neorżą moim powoli sobie radę dam.. jam nie wieczny, ani on...
Posmutniał król.
— Wierz mi — gospodarzu — rzekł, iżbym los wasz poprawić chciał, ale, masz ty słuszność — król bezsilny przeciw nim...
Ha! — dodał szydersko, na to już chyba tę jedną macie radę. Krzesiwo u pasa, na polu się krzemień znajdzie, w lesie huba rośnie...
Kmieć się uśmiechnął smutnie.
— Tać! — rzekł, nie jeden się tego sposobu chwycił, gdy innego nie było, ale to już chyba ostatni.
Zażądał król mleka.
Zasłali mu ręcznik czysty, przynieśli chleb świeży, na ławie siadł. Dwór miał rozkaz, aby na pana za wrotami czekał.
Gospodarstwo oboje pyszni tem, że pana przyj-