Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom I 173.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

króla należał, krzywo nań patrzano. Gdy wszedł, zamilkli.
Choć zubożenie znać było na młodym Gryfie, ale i ród szlachetny z twarzy poznał każdy. Postawę i rysy miał piękne, rycerskie, może dla mężczyzny zanadto słodyczy i wdzięku.
Coś pańskiego wiało od niego, choć odziany był skromnie bardzo...
Neorża go zimno przywitał, odgadywał już, że Jaksa, na dworze króla przebywający, niesie mu pewnie jaką niełaski jego przestrogę. Wolał z nim o tem nie mówić...
Zagadano o rzeczach obojętnych, o nabożeństwach po kościołach, o miejskich posłuchach.
— Jam się przybył pożegnać z wami — ozwał się Jaksa, bo lękam się, ażali nie wyjeżdżacie.
Tak mi się zdało!
Gospodarz ostro nań spojrzał.
— Pewnie, że ja tu robić co nie mam — rzekł, ale też i spieszyć ztąd nie chcę, aby się nie zdało komu, że uciekam od zagniewanego oblicza pańskiego!!
Jaksa spojrzał nań nawzajem, i zamilkł.
— Cóż król? — chmurno zapytał Neorża...
— Na łowach.
— Gniewny? — burknął stary.
— Jam go w gniewie nie widział nigdy prawie — odparł Jaksa. Na chwilę się uniesie, ale prędko hamować umie...