Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król i Bondarywna 044.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

jej to podejrzenie.
— Co tam, proszę pani marszałkowej, już co między nami było to było, mniejsza o to, ale wiem, czem pani może N. Panu taką uczynić przyjemność, iż doprawdy nic nie będzie miał do odmówienia.
Marszałkowa nagle zerwała się z krzesła i poskoczyła do powiernicy.
— Mów, mów, cóż takiego? co?
— N. Pan bardzo sobie życzy Plerscha, aby mu tę dziewczynę odmalował. Plerscha pod jakimś pozorem sprowadzić tu potrzeba i uczynić mu siurpryzę.
Marszałkowa w ręce klasnęła.
— Kto ci to mówił?
— Ryx, poczciwy Ryx.
— A, to doskonale! Natychmiast piszę do Wiszniowca; niech przyjdzie Zbąski i niech na całą noc kozaka wyprawi, aby mi Plerscha zaraz przywieźli. Posadzę go tu u siebie, sprowadzimy dziewczynę, odmaluje ją prędko, a ja królowi obraz w komnacie postawię. Posłać po Zbąskiego, natychmiast! — poczęła, siadając do stolika. Bóg ci zapłać, Grzybosiu. Myśl szczęśliwa!
W tem zapukano do drzwi.
— Cóż znowu o tej porze? — ozwała się Mniszchowa, a Grzybosia usłużna poszła do drzwi zobaczyć, kto się tak późno meldował.
Był to podkanclerzy; człowiek pracowity, dwo-