Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król i Bondarywna 113.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

zamęczony artysta. Pluszczyński stronił od niego, a on się mu nie nawijał. Zdziwiło więc go mocno to wejście niespodziane czyjeś i zafrasowało nieco, bo z powodu chłodu wiosennego w sali, siedział w kożuszku, w starych kaloszach, z szyją obwiązaną chustką wytartą i na przyjęcie wizyty wcale nie był przygotowany.
W tem się drzwi otworzyły i rządzca wszedł żywo, trzymając w ręku jakieś papiery. Plersch wstał, obwijając się kożuszyną, a nie rzucając palety.
Skłonili się sobie z daleka.
— Proszę pana, tu jest list od samej JW. marszałkowej hrabiny do pana — odezwał się rządzca nieco uprzejmiej niż zwykle. Jaśnie pani hrabina pisała i do mnie.
— O cóż to idzie? — zapytał Plersch, list odpieczętowując.
— A niech no pan przeczyta.
Na kawałku papieru, literami dużemi, stały następujące, niewyraźnie dosyć nakreślone wyrazy:
„Kochany panie Plersch!
„Jesteś mi tu pan poczebny (sic), proszę nie tracąc ani momętu (sic) zaraz pszyjeżdzać (sic) do Kaniowa. Rząca (sic) da konie. Czekam pana nieodmiennie“.
List był cyfrą podpisany; pospiech tłómaczył omyłki. Na kopercie stało: Monsieur Plerche. Wiel-