to królewską zostawszy protegowaną, zaszłaby tak wysoko, jak nigdy nie sięgnęła nadziejami, nawet we śnie.
Nachodzenie ciągłe na chatę coraz nowych ludzi, zajęcie nimi wszystkich, wbiło ją w to przekonanie, że rzecz była nie na żarty. Od niej więc zależało poprowadzić tę sprawę i doprowadzić do końca. Wiedziała, że Natałka o starym królu marzyła, dumną i szczęśliwą się czując, iż na nią okiem rzucił, że na wszystko zgodzić się gotowa. Starej więc Bondarowej śniło się, że ma losy przyszłe w ręku i że energicznie sobie postąpić powinna. Grzybowska wydała się jej godną zaufania, przychodziła zresztą od krewnej króla, a ta krewna nie była widać przeciwną szczęściu N. Pana. Pomyślała więc Bondarowa i nagle wskazała Grzybowskiej miejsce na przyzbie. Grzybosia podłożyła chustkę i siadła, Bondarowa nachyliła się jej do ucha.
— Mówiliście, żeby moją dziewkę wydać za szlachcica, prawda? a czemu nie? Ja wam coś powiem, że się zadziwicie, ale mi na krzyż przysięgnijcie, że nie powiecie nikomu.
I dobyła mosiężny krzyżyk z pod koszuli, na który Grzybowska spojrzała z jakąś trwogą, zawahawszy się.
— Pewnie, że nikomu nie powiem, tylko temu, komu to będzie wiedzieć potrzeba i kto nam szkody
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król i Bondarywna 130.jpeg
Ta strona została uwierzytelniona.